Słowami wstępu.

Nie lubię pisać blogów, mam o nich średnie zdanie głównie za sprawą fenomenu powiązanego z Onetem. Mimo tego miałem tam już dwa i parę miesięcy temu założyłem bloga i tutaj. Po co?

Początkowo chciałem wykorzystać go do skatalogowania mojej wiedzy i refleksji oraz jako moją prywatną piaskownicę do komentowania lub polemizowania z pewnymi zarzutami ze sfery wiary i religii(z koncentracją na Katolicyzmie), od kiedy opuściłem serwis w którym się udzielałem. Nie chce mi się jednak tego robić(a najpoważniejsze chyba tematy zostały już mocno przewałkowane i mogę co najwyżej zebrać moje stanowisko jak znajdę dość czasu – czytaj wakacje po pierwszym roku studiów). Po co zatem ten blog?

Nie mam pojęcia.

Kim jestem?

Także. Od jakiegoś czasu sprawia mi trudność określenie siebie. Nie żebym czuł się człowiekiem bez tożsamości, ale raczej człowiekiem bez silnej i łatwo rozpoznawalnej. A może taka ona jest w swoim skomplikowaniu?

Jest bowiem tak, że wiele moich cech i poglądów jest jakby połączeniem różnych idei i systemów, czasem nawet wykluczających się. To sprawia, że nie potrafię krótko odpowiedzieć na niektóre pytania związane ze sferą abstrakcyjną. Natomiast obszerna odpowiedź raczej przeciętnego rozmówcy nie zadowala – wolałby usłyszeć jedno słowo klucz i móc od razu stworzyć sieć powiązań i skojarzeń by jako tako wyrobić sobie mój profil. Dla przykładu: muzyka.

Kiedyś mówiłem – Britney Spears. Później The Offspring, następnie Jean Michel Jarre, potem trance, by dojść do Tiesto, a dalej dodatkowo dochodziły ostrzejsze odmiany elektroniki – hardstyle z Yoji Biomehanika na czele oraz drum n’ bass. I niby wszystko ok. Ale gdybym dziś na pytanie „czego słuchasz” podal jako odpowiedź tylko jedno z wyżej wymienionych, byłaby ona mocno niepełna. Słucham bowiem wszystkiego co mi się podoba, z mocniejszym skupieniem wokół elektroniki. Trance, psytrance, breakbeat, drum n’ bass, ambient, techno, schranz, hardstyle, idm, house, minimal, progressive(house/trance), mieszanki i pododmiany powyższych. No, nie liczę tutaj odmian dla mnie nie będących już muzyką, a na pewno nie muzyką dla mnie, jak na przykład speedcore, terrorcore, deathcore, noise itp.. Poza tym preferuję punkrockowy zespół The Offspring, pioniera Jarre’a, trochę Black Eyed Peas, Beastie Boys, muzyki klasycznej, System of a Down, tradycyjnej muzyki japońskiej i mongolskiej… W zasadzie w każdym gatunku znajdzie się coś fajnego co mi się podoba. No, może poza generalnie hip-hopem, cięższymi odmianami muzyki granej na gitarze i disco polo. Ale z 10 utworów hip-hopowych mam, System of a Down robi ciekawe utwory(z drugiej strony chyba chodzi mi o linię melodyczną i „moc”, obu czynników w grindcore już nie zauważam), a disco polo jest świetne na tzw. domówkach, wprowadza bardzo pozytywny nastrój pomimo swojej prostoty i kiczowatości. I co ja mam teraz powiedzieć? Słucham elektroniki? Z jednej strony ten rozrzut mnie drażni, gdyż nie mogę łatwo określić gustu muzycznego, z drugiej zaś czuję się niestandardowym, co akurat mi nie przeszkadza. Z tym że obie „strony” się równoważą i fant ten nadal czasem potrafi męczyć.

Podobna sytuacja jest w niemałej liczbie innych sfer życia, wąsko lub szeroko je określając. Miesza się we mnie teoria deterministyczna i niedeterministyczna(odnośnie wolnej woli), „posiadam” „uzdolnienia” zarówno ze sfery nauk ścisłych jak i humanistycznych, wierzę w Boga(judeochrześcijańskiego) a jednocześnie jestem agnostykiem i wysoko cenię etykę buddyjską, jestem realistą i idealistą jednocześnie, bywam filantropem ale miewam chwile silnej mizantropii, jestem konserwatystą a przy tym liberałem lub jestem konserwatywnym-liberałem lub stricte liberałem ale na swój sposób, jestem nonkonformistą, popieram Unię Europejską lub unię ogólnie ale w takiej formie w jakiej jest obecnie wolałbym aby nie istniała, a jednocześnie z założenia nie interesuje mnie polityka i „unie srunie” póki nie ingerują prawdziwie w moje życie, czosnku nie lubię ale sos czosnkowy owszem itp. itd… Konkludując i pomijając dalsze wyliczania(i tak już dość gadania o sobie w takiej ilości tekstu), nie wiem zatem, czy:

– jestem człowiekiem bez tożsamości,

– jestem człowiekiem który dopiero się kształtuje,

– jestem człowiekiem z tożsamością której po prostu nie można zaklasyfikować w prosty sposób…?